środa, 28 listopada 2012

JACHTOSTOP- oczywiście że możliwe ;-)



26.09.2011 poniedzialek, wyspa Boa Vista.

Pub dla żeglarzy... taaak... Niesamowite spotkanie bandy podpitych i na ogół starszych obierzyświatów. Głównie Francuzi i paru Niemców. Siedzimy przy stole francuskim. Spotkaliśmy ludzi, którzy odrzucili cywilizację zachodnią i popłynęli na szerokie wody... rekordzista pływa sam po świecie od 40 lat jachtem bez silnika!!!
Następnego dnia o 0700 Dom (od Dominic) czekał na nas na brzegu i pontonem zawiózł nas na jachcik, gdzie czekała na nas też Juliet. Oboje na emeryturze po 60tce. On techniczny z francuskiej telekomunikacji, ona wykładowca uniwersytecki. Juliet mówi po angielsku, Dom nie bardzo... a w zasadzie wcale nie. W ich ruchach widać żeglarską rutynę - znają swój jacht, mają tysiąc własnych sposobów i patentów, trudno im pomóc w czymkolwiek bo są przyzwyczajeni do robienia wszystkiego samemu. np. Mycie łańcucha kawałek po kawałku podczas wyjmowania kotwicy... - mogłem przynajmniej wody z za burty nabierać...
Płyniemy półwiatrem najpierw na silniku, potem na spinakerze a na końcu na genui i grocie. Piękne. Marta troszkę się pochorowała, ale ogólnie była dzielna. W Boa Vista lądujemy przed zmrokiem. kościół już zamknięty i kartka na drzwiach, że w najbliższą niedzielę msza o 10tej...
Znajdujemy hotelik za 25E za noc ze śniadaniem. Nie najgorzej. W poleconej przez właściciela knajpie (stary, gruby marynarz, zna w Polsce Gdynię, Gdańsk, Szczecin, mówi po angielsku) jemy spaghetti - Marta z krabami (takie nóżki krabów w spaghetti - początkowo próbujemy łuskać, ale za mało mięsa za dużo pracy, więc starcza spaghetti nasiąknięte ich smakiem) ja z niewiadomo czym i nie chcę wiedzieć. takie twarde jakieś mięso. Z zamiarem umycia się, wstania za pół h i wrócenia na miasto idziemy do hotelu i... zasypiamy. 




Płyniemy pontonem na jacht

kapitan na swoim miejscu

przygotowanie spinakera

przygotowanie spinakera









od lewej Bolek, Marta, Julia, Dom
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz