23
września 2011 odlot planowo 15:20 ale było kilka minut opóźnienia ;/
No
to lecimy, jesteśmy nad St.Jean de luz(Hiszpania), temp. powietrza na zewnątrz:-68,
godz.18:14, jeszcze jakieś 50 min.lotu., 616 mil do Lizbony.
Lizbona
godzina 0210 Sal, czyli 0510 Cieszyn.
Na lotnisku Bolek zagadał do pary z
Szwajcarii, gadają po niemiecku no i w sumie jesteśmy w hostelu do którego przyjechaliśmy taksówką.
Nasi nowi znajomi jadą dalej na wyspy św. Tomasza i Księżyca- odjechana nazwa
;-)
W miedzy czasie zwiedziliśmy w przerwie
między lotami Lizbonę, a raczej trzeba by powiedzieć że przelecieliśmy ją, no
dobra raczej przejechaliśmy autobusem z lotniska do centrum, zobaczyliśmy
najstarszą windę, skośny tramwaj i na przystanku powrotnym spotkaliśmy dwie ...
polki pytające o odjazd autobusu.
24.09. po śniadaniu, 9:31, PL 12:31
zjedliśmy śniadanie z nowymi znajomymi
Szwajcarami, do tego dali nam skosztować ichniego sera,pyszny śmierdziuch.
Szkoda bardzo że tak mało przygotowaliśmy pamiątki z Polski dla tutejszych czy
też dla napotkanych ludzi.
a
tak to no cóż, spędziliśmy pierwszą noc na Czarnym kontynencie, dociera to do
nas tak powoli jak świadomość małżeństwa...
do
1200 mamy zdać pokój więc wybieramy się na 2-3 godz. zwiedzanie Espragos.
Espragoswspomnienie ciekawe z przylotu na Sal. Na lotnisku gdzie poznaliśmy parę Szwajcarów razem wsiedliśmy do taksówki, pojechaliśmy do Estrocoś tam, no i pan taksówkarz skręcił pod prąd, w zakaz wjazdu a żeby go nikt nie zauważył to... zgasił światła ;-D
to
jak oni tu jeżdzą jest dość niesamowite, niby znaki są, no ale przecież NO
STRESS ;D
do
tego kiedy jest możliwość przepuszczenia pieszego (i to nie na pasach) to go
przepuszczają- mają czas ;-)
Espragos
znajomi szwajcarzy dalej jechali na wyspy św. Tomasza
Espragos
Espragos
Espragos |
Espragos
Espragos
Sal, Palmeria, g. 17oo
No to mamy za sobą pierwszą kąpiel w
oceanie, oczy pieką, a ja korzystając z możliwości jakie daje netbuczek piszę
sobie na plaży relację. Z Espargos poszliśmy pieszo na drogę do Palmerii
odmawiając po drodze dziesiątkom osób, które chciały nas tam zawieźć. Ale w połowie
drogi zrezygnowaliśmy (Marta nie czuła się najlepiej) i złapaliśmy taxi. W
porcie powiedziano nam, że żaden prom dziś nie płynie, a i jutro pewnie też
nie, że pewnie dopiero w poniedziałek. Tzn. tak zrozumieliśmy co nam mówili, bo
prawie nikt tu po angielsku ni dudu. Przy porciku rybackim (jachty na kotwicy w
zatoczce) zjedliśmy papaję (strasznie nam się rozleciała) ku uciesze dzieci,
które pewnie jeszcze nigdy nie widziały, żeby ktoś nie umiał papai jeść...
Zaczepił nas jakiś chłopak i już łamaną
angielszczyzną dogadaliśmy się, że promy dopiero w poniedziałek i że chcemy
nocleg. gdzieś zaprowadził nas, pokój ale bez łóżka- 15 E - no to połowę tajnej
niż było ostatnio. Po drodze zaczepiłem starszą parę wyglądającą na żeglarzy i
umówiliśmy się, że jutro rano pożeglujemy z nimi na Boa Vista. To super! no i
zaraz idziemy do Pabu dla żeglarzy na piwo, wino i co ino.
Mąż.
Z Espargos poszliśmy pieszo na drogę do Palmerii ale pszeszliśmy tylko połowę
Palmeria
Palmeria
Palmeria
Palmeria
Palmeria
Palmeria
Keczupa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz